Jak pokonać diabła

Mój ojciec nauczył mnie jako chłopca, jak pokonać szatana. Musiało to być pewnego lata, kiedy byłem z rodzicami na wakacjach w Eastbourne. Myślę, że to był rok 1946, a więc miałem wtedy 14 lat.

Pewnego wieczoru, po kolacji w miejscu, gdzie mieszkaliśmy w Eastbourne, postanowiłem pójść sam na spacer modlitewny. Niedaleko od nas znajdował się Beachy Head – słynne miejsce i część kredowych klifów ciągnących się wzdłuż wybrzeża od Dover. Zostawiwszy mojego brata bliźniaka i resztę rodziny, wyruszyłem samotnie w stronę konkretnego miejsca, gdzie można było wspiąć się po trawiastym zboczu klifu. Do dziś lubię szukać Boga na szczytach gór – nawet bardziej niż wtedy. Gdy się wspinałem i szukałem Pana w modlitwie, dotarłem do dużego, krzaczastego drzewa. Trudno to opisać, ale nie mogłem przejść obok tego drzewa. Fizycznie nie było to żadne wyzwanie – byłem młody i silny. Ale jakby przede mną stanął mur – i choć bardzo się starałem, nie mogłem pójść dalej. W końcu zrezygnowałem i wróciłem do miejsca, w którym mieszkaliśmy.

Pomimo tego doświadczenia, następnej nocy znów wyruszyłem na modlitwę i wspinaczkę, zdeterminowany, by dotrzeć na szczyt. Szedłem i modliłem się, nie przejmując się zbytnio – dla mnie dotarcie na szczyt było duchowym wyzwaniem i nie spodziewałem się drugiego problemu. Nawet dziś, w moim podeszłym wieku, nie lubię się poddawać. Jednak gdy dotarłem do tego samego miejsca, dokładnie w to samo miejsce z krzaczastym drzewem – stało się to samo, co noc wcześniej. Nie mogłem przejść, bez względu na wysiłki. Teraz byłem już świadomy, że to była demoniczna siła, która mnie powstrzymywała. Wyglądało na to, że tak jak ja byłem zdeterminowany, by wspiąć się na szczyt z Panem, tak diabeł był zdeterminowany, by mnie powstrzymać. I po raz drugi mu się udało. Stałem przed nieprzebytą barierą. Wiedząc, że to duchowa walka i nie mając odpowiedzi, pobiegłem z powrotem w dół – w końcu byłem tylko nastolatkiem.

Nie zdając sobie jeszcze sprawy, że to sam diabeł mnie powstrzymywał, opowiedziałem ojcu, co się stało, i podzieliłem się swoim postanowieniem, by nie zawieść i dotrzeć na szczyt. Odpowiedź mojego ojca była jasna i prosta: „Jeśli pójdziesz tam znowu jutro i stanie się to samo, gdy dojdziesz do tej bariery – jeśli to diabeł – ogłoś Moc Krwi Jezusa”.

Następnej nocy, tak, po raz trzeci wyruszyłem tą samą trasą. Byłem zdecydowany wejść na szczyt Beachy Head. Chciałem spotkać się z Panem na moich warunkach, a nie na warunkach diabła. Mogłem przecież pójść inną drogą – czyż nie tak zrobiłoby większość ludzi? Ale to nie jest w moim charakterze. Jak mógłbym – jako młody chrześcijanin – pozwolić szatanowi powstrzymać mnie przed zrobieniem tego, co wiedziałem, że Bóg chce, żebym zrobił? To był tylko prosty test – dlaczego miałbym pozwolić temu „staremu wężowi”, szatanowi, przeszkodzić mi w spotkaniu z Jezusem na szczycie? Myślę, że większość by się poddała już po pierwszej próbie. Ale nie ja. Miałem 14 lat i stawałem wobec wyzwania, które wtedy było dla mnie nieznane, ale które – jak się okazało – będę wielokrotnie napotykał w późniejszym życiu.

Gdy dotarłem do tego krzaczastego drzewa, szatan znowu był tam, by mnie powstrzymać – po raz trzeci. Zgodnie z instrukcjami mojego pobożnego ojca, rzuciłem płaszcz na ziemię i zacząłem opierać się diabłu: „Ręka Boża jest przeciwko tobie, szatanie! Ogłaszam Moc Krwi Jezusa, by cię pokonać!” Natychmiast przyszło zwycięstwo – szatan uciekł. Miałem pełną wolność. Skoczyłem na nogi i triumfalnie pobiegłem prosto na szczyt wzgórza, wołając chwałę i uwielbienie. Czułem, jakby w duchu Jezus trzymał mnie za rękę – i razem pobiegliśmy aż na sam szczyt.

To właśnie ten duch determinacji przyniósł mi tak wiele zwycięstw w późniejszym życiu – nie tylko nad rakiem (dwukrotnie) i w moim cudownym uwolnieniu z komunistycznego więzienia – ale za każdym razem, gdy ten stary diabeł próbował mnie powstrzymać w przyszłości, znałem już swoją lekcję: stań mocno i nie przyjmuj „nie” jako odpowiedzi. Wiele razy w moim życiu diabeł – w postaci bezbożnych komunistów – próbował powstrzymać mnie przed głoszeniem Ewangelii. Czasem nawet chrześcijanie próbowali mnie powstrzymać. Ale to ten sam diabeł – i to samo zwycięstwo. Och, jakaż to Moc w drogocennej Krwi Jezusa i Mocy Ducha Świętego – nigdy mnie nie zawiodły, nawet teraz, gdy piszę te słowa w wieku 93 lat.

Jakże wielką lekcję odebrałem jako młody nastolatek. Biblia mówi: „Przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was.” Przekonałem się, że Boża Moc pokonuje szatana za każdym razem – i od tamtego czasu odnosiłem nad nim zwycięstwo. Wielokrotnie szatan wydaje się tak wielki i groźny, jak Goliat dla Dawida – ale nasz Bóg jest większy i potężniejszy niż jakikolwiek wróg, który próbuje nas zatrzymać. Mam w sobie Ducha Świętego, i to On daje mi zwycięstwo – tak jak dawał od tamtego wyzwania na Beachy Head, kiedy miałem zaledwie 14 lat.