Przez całe moje życie poszukiwałem zrozumienia mocy modlitwy - modlitwy, która przynosi odpowiedź. Każdy może się modlić. W Rosji pewien były oficer armii powiedział mi: „Walczyłem w czasie wojny pod rządami komunizmu, ludzie nie wierzyli w Boga, nie mieli pozwolenia na wiarę w Niego, ale gdy pociski zaczęły świszczeć wokół ich uszu, a zdali sobie sprawę, jak blisko są śmierci, wszyscy zawołali do tego nieznanego Boga o pomoc!” W kryzysie nawet niewierzący będą wołać i modlić się. Łatwo jest modlić się w taki sposób, ale trudniej nawiązać relację z Bogiem. Przez całe moje życie chrześcijańskie nie tylko chciałem się modlić - nauczyłem się modlić jako dziecko - ale chciałem wiedzieć, jak uzyskać odpowiedź na modlitwę, jak znaleźć moc u Boga, aby kiedy się modlę, Bóg odpowiadał.
W Łukasza 11, gdy Jezus skończył się modlić, jeden z Jego uczniów przyszedł do Niego i poprosił: "Panie, naucz nas, jak się modlić!" Na to Jezus odpowiedział: "Kiedy się modlicie, powiedzcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi."
Przez wiele lat jako chłopiec nie mogłem wypowiedzieć tych słów. W szkole codziennie mieliśmy "apel", podczas którego śpiewaliśmy hymn, potem ktoś czytał z Biblii, a my powtarzaliśmy Ojcze Nasz. Nie mogłem tego powiedzieć razem z nimi, ponieważ chłopcy wokół mnie nie modlili się z serca, słowa nie miały dla nich znaczenia, rozmawiali do powietrza, a nie do Boga, nie znali Boga - nawet zmieniali słowa na bluźniercze. Dla chłopców w szkole było to po prostu bezsensowne powtarzanie. Ale nadszedł czas w moim życiu, kiedy zacząłem naprawdę rozumieć, co to oznaczało.
W 1972 roku zostałem aresztowany za przemyt Biblii za Żelazną Kurtynę i umieszczony w więzieniu komunistycznym. Kara za przynoszenie Biblii wynosiła pięć lat, a ponieważ głosiłem Ewangelię w więzieniu, doliczono mi kolejne pięć lat. Mogłem tam spędzić dziesięć lat! Nie chciałem spędzić dziesięciu lat mojego życia w więzieniu, w obcym kraju! Rozpaczliwie pragnąłem nauczyć się modlić, ponieważ chciałem zobaczyć, jak dokonuje się cud; nie chciałem pozostać w więzieniu; chciałem być wolny, aby pełnić dzieło Boże.
Było trudno w więzieniu w Czechosłowacji, gdzie mnie osadzono, i przez pierwsze kilka miesięcy wydawało się, że Bóg nie odpowiada na żadne z moich modlitw. Kiedy prosiłem o jedzenie, nie było go, kiedy prosiłem, aby moja żona przyszła, nie dano jej wizyty – wydawało się, że na każdą modlitwę, którą składałem, Bóg odpowiadał nie. Zacząłem tracić nadzieję. Musieliśmy wstawać o 6:00 rano każdego dnia i siedzieć przez godziny na drewnianym stołku z wychodzącymi gwoździami. To była tortura. W pierwszych sześciu miesiącach nie wolno mi było wychodzić z mojej celi – jedzenie i toaleta były w celi. Straciłem dużo wagi. Jednak starałem się modlić w tych wczesnych godzinach, zanim strażnicy przynieśli spleśniały, czarny chleb i ohydny, przyprawiony narkotykami napój, który stanowił nasze jedyne śniadanie.
Pewnego ranka, gdy byłem trzy miesiące w tej celi, krzyknąłem desperacko, że nie mogę już modlić się, bo powiedziałem: „O Boże, za każdym razem, gdy się modlę, Ty mówisz nie! Kiedy chcę paczki z jedzeniem, które moja rodzina przysyła, czy wizytę mojej żony, czy bym został uznany za niewinnego w sądzie i uwolniony, zawsze odpowiedź brzmi nie! Nie wiem już, jak się modlić, bo za wszystko, o co proszę, jest odpowiedź nie!” Usiadłem tam, nie wiedząc, co robić. „O Boże, jeśli mnie nie słyszysz, wolałbym umrzeć, bo życie nie ma sensu, nie ma znaczenia, jeśli Ty nie odpowiadasz mi.” Podczas gdy jeszcze mówiłem: „O Boże, nie mogę się już modlić”, przypomniałem sobie słowa w Biblii (nie miałem Biblii w więzieniu – było to zakazane), kiedy uczniowie pytali Jezusa, jak się modlić, a On powiedział: „Kiedy się modlicie, mówcie...” – i zacząłem nieśmiało wymawiać te słowa, „Ojcze Nasz” – ale w miarę tego, jak to robiłem, zacząłem argumentować, nie mogę powiedzieć „nasz”, to jest liczba mnoga – jestem sam, bez rodziny, bez przyjaciół, bez wierzących, jak mogę mówić liczbie mnogiej? Muszę powiedzieć MÓJ Ojcze. Nagle zdałem sobie sprawę z rzeczywistości tych słów, On jest mój – On jest moim Ojcem!
To dlatego modlitwa to wspólnota z Bogiem – nie po prostu czytanie czy zapalanie świec. Ale komunikacja musi być dwukierunkowa – ty rozmawiasz z Bogiem, a On rozmawia z tobą. Ale jak On do ciebie mówi? Prawdą jest, że Bóg czasami przemawia przez prorokowanie lub przez wizje, ale najważniejsze jest to, że do wszystkich z nas przemawia poprzez swoje Słowo, Biblię. Ta wspaniała Księga, Biblia, to nasza "księga przewodnikowa" przez życie i zajmuje się większością sytuacji, z jakimi spotkamy się w naszym życiu.
Wiele osób zna Modlitwę Pańską, potrafi ją powiedzieć, potrafi ją zaśpiewać – ale nie zna jej rzeczywistości. Chcę, abyś przeczytał Łukasza 11, ponieważ Jezus nie skończył modlitwy poprzez „Amen”, ale tak naprawdę kontynuował: „Któż z was ma przyjaciela i pójdzie do niego o północy, mówiąc: „Przyjacielu, pożycz mi trzy bochenki, bo przyjaciel mój przybył do mnie, a nie mam, co mu podać.”” Jezus wciąż mówi o modlitwie! Jezus mówi, nie masz jedzenia, idziesz do sąsiada, pukasz do drzwi – sąsiad mówi odejdź, jest późno, dzieci śpią, odejdź, obudzisz dziecko. Ale nie przestajesz pukać, im więcej pukasz, tym bardziej twój sąsiad mówi, odejdź! Potem Jezus mówi, w końcu, ponieważ nie przestajesz pukać, twój sąsiad wstanie z łóżka i da ci to, czego chcesz, nie dlatego, że jesteś przyjacielem, ale dlatego, że tak bardzo hałasujesz w pytaniu, a on nie może cię uciszyć. Jezus powiedział: „Mówię wam, błagajcie, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzy się wam.” Chcę ci pokazać największą lekcję w modlitwie: nie przyjmuj „nie” za odpowiedź, nie przestawaj wołać do Boga, pytaj dalej – On ci odpowie! Nasz Bóg to Bóg odpowiadający na modlitwy. Nie przyjmuj „nie” za odpowiedź, pytaj dalej, Bóg da ci to, czego potrzebujesz. Dotyczy to choroby, każdego problemu w twoim życiu.